„W Warszawie nacjonaliści spalili portrety Bandery i Szuchewycza” – oto tytuł wszystkich dzisiejszych ukraińskich wiadomości. O komentarzach w Internecie, pisanych na zachodnioukraińskich portalach, mówić nie trzeba. Oto kilka przykładów:
„…Gdzie tam AK do UPA…”
„…Coś sobie nie przypominam aby we Lwowie portrety Piłsudskiego, Hallera czy Wojciechowskiego palili…”
„…Musimy być mocniejsi, jesteśmy tacy dzięki Banderze i Szuchewyczowi…”
Nie będę pisać o samej akcji czy o „porównaniu” AK i UPA. Są rzeczy nieporównywalne. Tak samo jak flagi państwowe. Może czas zmienić flagę państwa? Czy lepszym wariantem będzie zwykła nauka historycznych faktów?
„W poniedziałek 19. marca przedstawiciele polskich radykalnych nacjonalistycznych organizacji urządzili demonstrację pod budynkiem ambasady Ukrainy, paląc przy tym portrety Bandery i Szuchewycza oraz depcząc czerwono – czarną flagę…” – mówiono w telewizji.
Zaś Ambasada Ukrainy w Warszawie wystosowała oficjalną notę, mówiącą o „…manifestacji przeprowadzonej przez osobne polskie nacjonalistyczne
organizacje, które 19 marca 2018 roku zebrały się obok ambasady w Warszawie i głosiły antyukraińską propagandę… „
Różne portale informacyjne piszą o propagandzie, kremlowskiej oczywiście; akcjach prowokacyjnych, też rosyjskich; braku tolerancji, bezspornie z polskiej strony. Patrząc na to wszystko, czy nikomu się nie wydaje, że już dobre lata temu minęliśmy punkt zwrotny miłych rozmów z sąsiadem?
I czy nie leży wina po polskiej stronie za przyzwolenia na honorowanie niektórych osób? – „…bo teraz zły czas...” A kiedy był dobry? I czy kiedyś będzie?
Poza tym, pytanie retoryczne, do niektórych podtrzymujących – „czy banderowiec może zostać moim bratem?”
Maria Pyż